W ubiegłym tygodniu został rozstrzygnięty Konkurs Historyczno-Literacki „II wojna światowa i czasy powojenne we wspomnieniach”. Niezmiernie cieszy społeczność naszej szkoły fakt, iż uczennica klasy II BP, Alicja Barwińska otrzymała I wyróżnienie w kategorii szkół ponadpodstawowych za pracę "Lalka mojej babci". Opowiadanie przedstawia ciekawą historię. Najlepiej jednak, aby przytoczyć w tym miejscu wypowiedź Alicji, która przesyłając pracę na Konkurs napisała uzasadnienie doboru tematu.

„Nazywam się Alicja Barwińska, mam 16 lat, jestem uczennicą II klasy po podstawówce Liceum Ogólnokształcącego im Bartosza Głowackiego w Opatowie. W Iwaniskach mieszkam od urodzenia nie tylko, ja ale także moja mama, moja babcia i moja prababcia.

Ja urodziłam się 6 września 2004 roku, a moja prababcia Marysia 22 stycznia 1927 roku – dzielą nas 77 lat i trzy pokolenia, ale to właśnie z prababcią tak wiele mnie łączy. Wszystko zaczęło się, kiedy miałam może 5, może 6 lat, choć mama mówi, że nawet jak byłam naprawdę malutka, to też uciekałam do pokoju babci. Ja pamiętam przepyszne ciastka z makiem, najpierw je pałaszowałam, a potem piekłyśmy je razem z babcią. To właśnie z zapachem tych ciastek kojarzą mi się pierwsze opowieści babci. Zawsze zaczynała: „A wiesz, kiedy ja byłam w Twoim wieku…”, a ja słuchałam z zapartym tchem historii o rodzeństwie babci, o tym, jak ukrywali się w stodole. Razem z nią wędrowałam po przedwojennych i wojennych Iwaniskach, poznawałam ich mieszkańców tak innych od tych dzisiejszych. Szłyśmy na spacer, babcia pokazywałam mi dom i mówiła: „O, zobacz tu mieszkała moja koleżanka…”, a ja wyobrażałam sobie, jak moja babcia bawi się razem z nią. 

Potem prababcia pokazywała mi swoje albumy z powklejanymi starymi zdjęciami – ludzie na nich wyglądali tak jakoś dziwnie. Z każdym wiązała się historia, którą babcia opowiadała mi jak najlepszą opowieść, a ja lubiłam ich słuchać bardziej niż oglądać bajki w telewizji. Wiem też, że swoje przeżycia babcia spisywała w dziennikach. Ma już ich zapisanych wiele zeszytów. Czasem razem je czytałyśmy, ale rzadko pozwalała mi je dotykać samej. To dla niej zapis całego życia i nie ma większej dla niej świętości. Mam nadzieję, że przyszłe pokolenia, a nawet jeszcze ja dzięki właśnie nim będziemy mogli poznać moją prababcię jeszcze lepiej niż dotychczas.  

To, co skłoniło mnie do napisania tej książki, to święta Bożego Narodzenia gdy byłam znacznie młodsza. Bardzo cieszyłam się z prezentów, które otrzymałam pod choinkę, nie wiedziałam wtedy, że najpiękniejszy upominek dostanę przed Nowym Rokiem. Prababcia Marysia wie, że zbieram różne stare rzeczy. Mam na przykład sporą kolekcję monet – może nie są one jakieś wyjątkowe, ale dla mnie z każdą z nich wiąże się jakaś historia. Lubię je oglądać, sprawdzać, jak wyglądają, z którego są roku. W swojej kolekcji mam też różne wyjątkowe egzemplarze. 

Wracając, tego zimowego wieczora babcia Bogusia przyszła do mnie z jakąś reklamówką i powiedziała, że ma dla mnie jeszcze jeden prezent. Byłam bardzo zaciekawiona i zajrzałam do środka torby. Okazało się, że jest w niej lalka, ale nie żadna nowoczesna, ale bardzo stara. Babcia wytłumaczyła mi, że lalka jest w naszej rodzinie od wielu lat i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Ona dostała ją od swojej teściowej, czyli mojej prababci Marysi i wie tylko tyle, że lalka pamięta jeszcze czasy drugiej wojny światowej. Zadałam babci jeszcze kilka pytań, lecz ona powiedziała mi, że wie na ten temat niewiele, ale jeśli chcę się dowiedzieć czegoś więcej, powinnam zapytać prababcię Marysię. Posłuchałam tej rady i w pewne niedzielne popołudnie wybrałam się z rodzicami i rodzeństwem do prababci, która opowiedziała mi historię lalki. 

Najpierw jeszcze przed wojną zabawka należała do Ady – przyjaciółki prababci, obie miały po 12 lat, gdy zaczęła się wojna. Ada była córką bogatych Żydów, którzy z obawy o życie musieli uciekać z Iwanisk. Dziewczynka nie mogła ze sobą zabrać lalki, więc powierzyła ją na przechowanie mojej prababci. Po wyjeździe Ady babcia za nią tęskniła, ale podarunek od niej zawsze przypominał babci koleżankę. 

Minęły dwa lata wojenne. W pobliskich wioskach, a także w samych Iwaniskach toczyły się walki partyzantów z okupantem. Wszyscy ludzie obawiali się bardzo o swoje życie, które każdego dnia było zagrożone. Najgorsze dopiero nadchodziło. Był rok 1942. Wszyscy wokół mówili, że do Iwanisk zbliża się front. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co się może wydarzyć. Wiele rodzin uciekało z Iwanisk w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Tak też zrobiła rodzina prababci. W pośpiechu spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, lalka – oczywiście do nich nie należała. Została w domu. Schowali się w wiosce oddalonej od Iwanisk o około 20 kilometrów. Tam dowiedzieli się, że nie tylko oni się ukrywają. Mieszkańcy wioski, której nazwy prababcia niestety już nie pamięta, ukrywali także kilka żydowskich rodzin. W słowach prababci najbardziej zadziwia mnie fakt, że ludzie w tamtych czasach potrafili sobie w ten sposób pomagać. Przecież za ukrywanie Żydów groziła śmierć. Niestety, ktoś doniósł niemieckiej policji, że w wiosce znajdują się Żydzi. Niemcy otoczyli wioskę i przeszukiwali domy. Wszystkich mieszkańców wywlekali na plac. Mama prababci kazała jej się modlić, zaczęła mówić cicho „Ojcze nasz…”. Rodzina babci przeżyła, ale już nigdy nie spotkali tamtych żydowskich towarzyszy niedoli i wielu mieszkańców wioski… W tym miejscu prababcia Marysia zawsze przerywa swoją opowieść. Z oczu płyną jej łzy. Mówi, że widzi te zabijane dzieci, ich krzyk, rozpacz matek. Pomimo tylu lat te obrazy nie chcą od niej odejść i nigdy ich w swoich opowieściach nie pomija. Tak jakby chciała pamiętać ona i żebyśmy my – jej prawnuki też je pamiętali. 

Tak minęły dwa lata wojny. Nadszedł rok 1944. Wszyscy czekali jak co roku z nadzieją na lepsze jutro. Niestety, okazało się, że najgorsze przed nimi. Jesienią 1944 roku – kiedy do Iwanisk zaczął się zbliżać front, rodzina prababci postanowiła powrócić do domu. Niezależnie od tego, co ich spotka, chcieli być wreszcie u siebie. Prababcia nie mogła spać całą noc. Nie tylko z powodu ciągłego dudnienia, ale także dlatego, że przejmowała się powrotem do domu. Zastanawiała się, jak teraz wyglądają Iwaniska i czy ich dom nadal nadaje się do zamieszkania. Mówiono wtedy, że wiele domów Niemcy spalili lub zostały zniszczone na skutek wybuchów. Myślała też o lalce i Adzie. Tęskniła za nią i w tej chwili oddałaby wszystko, żeby chociaż wiedzieć, czy jej przyjaciółka żyje. Wyruszyli przez las w stronę Iwanisk. Zawsze się wzruszam w tym momencie opowieści babci, bo przecież tak blisko walczyły dwie potężne siły, tak wiele strachu, niebezpieczeństw na nich czyhało, a babcia ich w ogóle nie pamięta. Za to przepięknie maluje polską złotą jesień, gdy szli całą rodziną przez las jakby na poobiedni niedzielny spacer, liście na drzewach były już bardzo kolorowe. Gdy zawiał mocniej wiatr, spadały z drzewa, radośnie wirując. Wiał lekki, ciepły wiatr. Poruszał delikatnie gałązkami, które z kolei wprawiały w ruch pożółkłe już listki. W powietrzu czuć było wilgoć mchu, a babie lato lekko dotykało twarzy wędrowców. Nagle znaleźli się na małej polance. Prababcia zawsze wylicza drzewa, które tam rosły: modrzewie, młode jodły, świerki, buki. Z tej leśnej wędrówki prababcia pamięta jeszcze chatę, do której trafili na noc, a w której stały trzy łóżka, przykryte kolorowo haftowanymi narzutkami. Jedna była cała pokryta kwiatami, zaś dwie kolejne różnobarwnymi ptakami, jakich prababcia nigdy nie widziała. Ich obraz jest dla niej jak sen, podobnie jak smak chleba, który zjedli przed zaśnięciem. 

Kiedy dotarli do Iwanisk, okazało się, że ich dom został zniszczony. Miał powybijane wszystkie szyby i czarne od dymu ściany. W części domu, która miała dach, po uprzednim sprzątnięciu gruzu i niepotrzebnych rzeczy, można było chwilowo zamieszkać. I tak też zrobili. Prababcia próbowała odszukać lalkę Ady, ale reszta domu była tak zniszczona, że nie można się było tam dostać. Zresztą nie wiadomo nawet było, czy ona tam jeszcze jest. Potem dowiedziała się, że dom został ograbiony, więc miała niewielkie szanse na znalezienie cennej pamiątki. 

Nawałnica wojenna przetoczyła się przez Iwaniska. Dla rodziny zaczął się wytężony czas przygotowań do zimy. Im bardziej dom przypominał miejsce do mieszkania, tym bardziej ludzie wierzyli w rychłe zakończenie wojny. Prababcia zawsze opowiada o odbudowie domy, jakby właśnie temu, że cała rodzina wróciła do siebie, że wznosili z gruzów swoje gniazdo, zawdzięczali zwycięstwo nad okupantem. I może coś w tym jest? Historia lalki nie kończy się jeszcze w tym momencie. Nadchodziły święta Bożego Narodzenia. Dalej jest jak w filmach. Wigilia, kolędy, ktoś puka do drzwi, prababcia wstaje od stołu, podchodzi do drzwi – a tam stoi jej ukochana przyjaciółka, na którą czekała przez całą wiosnę. To była Ada i chociaż zmieniła się nie do poznania, babcia wiedziała od razu, że to ona. Dziewczynki wpadły sobie w ramiona. Nie mogły się sobą nacieszyć. Minęło prawie pięć lat, a obie czuły, jakby widziały się wczoraj. Ada opowiedziała o aresztowaniu niedaleko Ujazdu, pobycie w getcie, latach spędzonych w Auschwitz, o likwidacji całej jej rodziny. Została na świecie sama. Prababcia żałowała, że z dawnego życia Ady nie ocalała jej nawet lalka, której ona miała być strażniczką. Ada wyjechała z Polski i dziewczynki – wtedy już 18-toletnie nigdy się więcej nie spotkały. 

Nadeszła wiosna. I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawia się trop lalki. Gdzieś ktoś widział coś do niej podobnego – babcia chwyciła się tej myśli i po prostu musiała sprawdzić tak niepewne wiadomości. Wierzyła, że jeśli znajdzie się lalka, to cała ta wojna skończy się szybko i będzie tak jak dawniej. I tak się stało. Dzięki lalce prababcia poznała swojego męża, założyli rodzinę, Tylko że nic już nie było tak jak dawniej. Zmieniły się Iwaniska, w których wielu mieszkańców nigdy nie wróciło, zmienił się nasz kraj, który nie odzyskał wolności. 

A lalka? Prababcia Marysia podarowała ją swojej synowej, czyli babci Bogusi, a ona przekazała ją mnie. Tego zimowego wieczora, gdy ją otrzymałam, domyśliłam się, że musi mieć już wiele lat. Miała zniszczone od starości ręce i nogi, przybrudzoną twarzyczkę, ale jej ubranie wyglądało na nowe. Miała na sobie piękną sukienkę w kwiaty z falbanką u dołu. Widać było, że ktoś o nią dba. Nie była to lalka, o której marzyła każda dziewczynka w moim tamtejszym wieku, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że ma w sobie coś niezwykłego. Babcia Bogusia powiedziała, że mi ją daje, bo jestem tak samo niezwykła jak ona. Miała też chyba nadzieję, że nie zapomnę o tej historii i będę ją opowiadać następnym pokoleniom. 

Historia lalki opowiedziana przez prababcię Marysię była dla mnie głównym źródłem informacji o tych wydarzeniach. Kiedy zimą prababcia zachorowała i nie mogła mówić, pokazała mi zeszyty, w których od dawien dawna zapisuje swoje przeżycia, a o których ja nie wiedziałam. Ma już ich zapisanych tak wiele. Jest tam ukryta historia lalki Ady. Od tamtej pory czasem razem je czytamy, ale nie wszystkie z nich prababcia pozwala czytać. To dla niej zapis całego życia i nie ma większej dla niej świętości. Mam nadzieję, że kiedy dorosnę to i ja i przyszłe pokolenia będziemy mogli dowiedzieć się czegoś więcej o niej dzięki właśnie tym zapiskom i poznać ją bliżej. 

O historii Żydów w samych Iwaniskach czytałam też w Internecie na różnych stronach internetowych miedzy innymi: www.sztetl.org.pl . Wybrałam się też na wycieczkę na kirkut, który znajduję się nieopodal Iwanisk, a tata pokazał mi gdzie znajdowała się żydowska bożnica. Śladów Ady szukałam tez na stronie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau (Oświęcim). Może kiedyś odnajdę ją albo jej potomków i przekaże im pamiątkę?”

Z Alicji dumna jest cała społeczność Bartosza. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów. Opiekunem Ali jest nauczycielka j. polskiego, Magdalena Zając.